Dwa lata temu Sylvia miała plany na przyszłość.
Po ukończeniu
liceum zamierzała
wyjechać
z rodzinnego miasteczka i długo
tam nie wracać. Była bowiem zmęczona
tym miejscem- w końcu przez 18 lat
mieszkała w tym samym, starym domu. Nie lubiła też
tego, że
wszyscy się znali, że
było tak mało miejsc, w których można
by było spędzić
piątkowe
popołudnie i generalnie
wszystkiego tam brakowało.
W wakacje przed ostatnią
klasą,
wyjechała do Londynu, by wynająć
tam mieszkanie na miesiąc i pracować
w kawiarni. Głównym celem wyjazdu było wyrwanie się
z Macclesfield, przynajmniej na ten krótki okres czasu. Drugiego dnia poznała
tam Marcusa- Hiszpana przebywającego na wymianie
studenckiej. Wiedząc, że
mają
dla siebie jedynie miesiąc, spędzali
ze sobą
każdą
wolną
chwilę.
Po upływie wyznaczonego czasu,
Marcus został
w Londynie, a rozgoryczona (i nienawidząca
Macclesfield jak nigdy wcześniej) Sylvia wróciła do domu. W ciąży.
Sylvia zdała A-levels (sam egzamin eksternistycznie),
ponieważ
wiedziała, że
jest to przepustka do tego, by kiedyś
iść
na studia.
Syvia nigdy nie lubiła dzieci. Bała się,
że
może
je uszkodzić, tego, że
nagle zaczną płakać
i nie będzie
ich w stanie uspokoić albo po prostu zakrztuszą
się
jedzeniem i umrą. Jak więc
miała poradzić
sobie ze swoim nowonarodzonym synkiem? Rodzice pomagali jej, ale w chwili,
kiedy powiedziała
im o ciąży
zmienili do niej stosunek. Zaczęli traktować
ją
oschle, ale nie nieuprzejmie. Po prostu robili to, o co ich poprosiła i nie
niczego komentowali. Zdawali się od początku
pogodzić
się
z sytuacją. Nie wypytywali jej o to, co
zamierza z tym zrobić. Pewnego słonecznego sobotniego
poranka usłyszała od nich jedynie, że
skoro zaszła
w ciążę
i oczekuje dziecka, będzie musiała sobie radzić
sama. Sylvia wiedziała,
że
oczekują
od niej, że pójdzie do pracy gdy tylko dziecko podrośnie.
Czy był jakiś
sens w pozostaniu w Macclesfield? Wyjechała więc
do pobliskiego miasteczka Murine Town i wynajęła mikroskopijne
mieszkanie składające
się
z pokoju z kuchnią i łazienki. Na swój sposób było ono nawet przytulne,
ale najważniejszą
jego cechą było to, że
należało do niej. Tak samo jak
mały Jack. Wszystko to
oznaczało niezależność,
do której Sylvia nieświadomie
dążyła. Może
nie była ona taka, jaką
ją
sobie kiedyś wyobrażała, ale czy to coś
zmieniało?
Dodatkowe
informacje:
Sylvia Grant urodziła się
27 lipca 1994 roku. Ma starszą o 10 lat siostrę,
która na stałe mieszka i pracuje w
Dublinie.
Najważniejsze
wydarzenie w życiu Sylvii miało miejsce 30 maja 2012
roku, kiedy to urodził się jej syn, Jack Grant.
Uzależniona jest od
papierosów. Pali od 15 roku życia,
jedyna przerwa, która
miała miejsce od tamtego
czasu, to dziewięć miesięcy
podczas ciąży oraz dwa miesiące
po.
Ubiera się w dosyć ekstrawagancki sposób, ale nie na tyle, by rzucał się on w oczy. Jej ulubionym dodatkiem są duże kolczyki, najlepiej koła.
[No to tak... Szczerze powiedziawszy, to nigdy w życiu nie brałam udziału w blogu grupowym, ale jestem chętna na wszelkie wątki, tylko nie za bardzo wiem jak to ogarnąć.
Jeżeli chodzi o samą postać, to jest zlepkiem wszystkich moich idoli: Sylvi Plath, Elizabeth Grant (czyli Lany del Rey, ale dziwnie by brzmiała Sylvia del Rey...), imię jej syna to Jack, tak jak Jack Kerouac (autor książki "W drodze"), a pochodzi z Macclesfield, ponieważ tam mieszkał niegdyś Ian Curtis, wokalista Joy Division. Wizerunku użyczyła jej Lindsay Lohan, bo po prostu pasowała mi jej twarz do mojej postaci.
To by było na tyle. Dobranoc!]